Ale jazz! w wykonaniu Sanah i Vito Bambino – właśnie tego potrzebuje polska muzyka!
Staram się być na bieżąco z polską muzyką, lecz z przykrością muszę stwierdzić, że bardzo brakuje mi na naszym rodzimym rynku jazzowych oraz swingowych elementów. A to właśnie te gatunki cały czas gdzieś głęboko siedzą w moim serduszku. A tu proszę, niespodzianka: dziś w internetach pojawił się przyjemny, lekki, melodyjny utwór, który prezentuje, jak fantastyczny potencjał mają młodzi wykonawcy. I jak świetnie łączą elektroniczne motywy z całym żywym instrumentarium. Przed Wami Sanah i Vito Bambino z Bitaminy – Ale jazz!
Pierwsze, co rzuca mi się w ucho: ten motyw użyty w intro, na samiutkim początku kawałka, totalnie przypomina mi ten, który wykorzystała Annella w swoim Perfume. Koniecznie to sprawdźcie. Bo może od tego całego electro swingu już za bardzo zaczynam grzebać i doszukiwać się powiązań (bo jak wiecie, niemalże cały ten gatunek opiera się na wykorzystywaniu sampli hitów z lat 20., 30. lub 40.).
Nie będę prowadzić tutaj analizy tekstu, gdyż po pierwsze, nie jestem w tym dobra, a po drugie, myślę, że wiele osób zrobi to po prostu lepiej. Zresztą każdy interpretuje słowa na swój własny, indywidualny sposób. Jednak aby moja wypowiedź nie była wybrakowana, podoba mi się, że Sanah cały czas trzyma się swojej konwencji. Współczesne problemy, problemiki, dużo slangu. Insta, kolo, luz, jest git. A nie jakieś tam alternatywki, dzbany, eluwiny czy inne jesieniary. Czy jakoś tak.
Bardzo, ale to bardzo podoba mi się nieco funkowy kontrabas. Dużo osób skarży się, że często nie słyszą basu w piosenkach. No to proszę bardzo, tutaj jest bardzo wyraźny. A do tego świetnie pasujący do całej kompozycji. Ale jazz!
Zwróćcie uwagę na genialny klip, utrzymany w retro klimacie. Jeju, ale mam w tym momencie ochotę napisać do Sanah i zapytać, skąd wytrzasnęła tę przepiękną fioletową kieckę w kropki z ozdobnymi guziczkami z przodu. Sanah, wiem, że to niemożliwe, ale jeśli jakimś cudem to czytasz, daj mi koniecznie namiary na to, gdzie mogę ją dostać. Wśród miliona moich sukienek we wzór polka dots prezentowałaby się wprost niesamowicie. Dobrze, że nie wiem, gdzie mieszkasz. 😀
Stylówkę Vito Bambino pozostawię bez komentarza, bo jest tak fantastyczna, że widzę w nim Ryana Goslinga w filmie Pamiętnik (oł maj gad, naprawdę wyobraźnia za bardzo mnie ostatnio ponosi). No jaram się, jaram, ale moje teksty nałogowo czyta mój mąż, więc już nie będę się na ten temat rozwodzić (rozwodzić… oh, wait, to słowo jest tutaj chyba nie na miejscu, hehe).
Do pełni szczęścia brakuje mi jednak trochę sekcji dętej. Choćby maluteńkiej wstawki saksofonowej. Ale to tylko moja opinia. W tle słychać subtelną trąbkę, ale aż się prosi o to, by wrzucić tego jeszcze więcej. Z tą elektroniką, którą czujemy już od pierwszego taktu utworu, takie rozwiązanie byłoby niezwykle satysfakcjonujące dla uszu.
Podsumowując, dzięki Ale Jazz! przeniosłam się na momencik na dobrą imprezę z fajnymi strojami vintage, nawet trochę sobie podrygiwałam, zamiast jak zwykle podpierać ściany. Jako puentę wybrałam mój ulubiony nagłówek z tabloidowego szitu: „Nie śpię, bo trzymam kredens”. No to u mnie to będzie wyglądało tak: „Nie śpię, bo katuję Ale jazz!”. I tak pewnie jeszcze przez kilka dni. Świetna robota!