WIZyta w WIZerukowych progach
Z pasją jest jak z poglądami – podobno tylko krowa ich nie zmienia. Jednak jeśli zaczynasz brnąć w coś tak bardzo i poświęcasz całe swoje serce, by wiedzieć coraz więcej i jeszcze bardziej czuć to, o czym mówisz czy piszesz, to wpadasz po uszy.
Mi zdarzyło się to jakieś 10 lat temu – akurat wtedy, gdy zaczęłam swoją przygodę ze szkołą muzyczną. Nie powiem, kiedy po raz pierwszy usłyszałam electro swing. Nie jestem w stanie określić, w którym momencie swojego życia pierwszy raz założyłam ubrania w kropki i marynarskie paski. Wreszcie, nie przypominam sobie, jak do tego doszło (NIEEEE WIEM, hehe), że zaczęłam przenosić się do zupełnie innej rzeczywistości, uciekając w podróże. Tak, nadal szukam odpowiedniego miejsca do życia, choć w Warszawie jest mi całkiem dobrze. Nawet ta meblościanka w wynajmowanym mieszkaniu już mi tak nie przeszkadza. Żartowałam, najchętniej wyrzuciłabym ją przez balkon. I jeszcze oblała benzyną.
Zawsze byłam marzycielką poszukującą swojej drogi – może właśnie dlatego ciągle podążam szlakami, po których nigdy nie będę miała okazji kroczyć. A może to jest tak, że sama wymyśliłam sobie alternatywny świat, który będzie bardziej kolorowy?
Dobra, dość nudnych filozoficznych wywodów. A gwarantuję Wam, że nikt tak nie filozofuje jak ja. Serio.
Lubię modę i kino lat 20., 30., 40. i 50. XX wieku. Lubię muzykę, zwłaszcza electro swing – to jest to, co w mojej duszy gra. Lubię spontaniczne podróże. Duuużo wycieczek bez planu. Lubię też kosmetyki, chociaż kiedyś ich nie znosiłam (serio, do tej pory nie rozumiem… JAK można było myć twarz wodą i olewać wieczorny demakijaż?! No jak? Masakra…).
Lubię bardzo dużo rzeczy, których nie sposób wymienić. I lubię też pisać – tak, by każdy, kto przeczyta mój tekst mógł dowiedzieć się czegoś nowego, jednocześnie będąc pewnym, że każda informacja jest zweryfikowana. Gotowy materiał wypełniony po brzegi wiedzą, skondensowany (czy tylko mi ten wyraz kojarzy się z przepysznym mleczkiem w tubce? Hihi) w kilku tysiącach znaków ze spacjami.
Obiecuję, że zrobię wszystko, byście poczuli choć w kilku procentach to, co ja. Być może dzięki temu pokochacie jedną z moich pasji. Albo polubicie. Albo chociaż przez kilka minut czytania się tym zainteresujecie i zapragniecie poczytać o tym więcej. Ale by było super!
Mam nadzieję, że zWIZualizowałam Wam pokrótce, czego możecie się tu spodziewać. Ostrzegam: będą zdjęcia ładnych miejsc (zarówno polskich, jak i europejskich), nowinki kosmetyczne oraz praktyczne lifehacki, trochę fotek moich fajnych ciuchów (mam nadzieję, że nie tylko ja tak uważam. Oh, wait…), jak najmniej mojej twarzy (już wystarczy, że gdy otwieracie tę stronę, ukazuje Wam się moja facjata z żółtaczką, heh), tematy o stylu vintage oraz duuuużo muzyki. UWAGA! Nie będzie to tylko electro swing (uff, chociaż raz w tym tekście udało mi się Was zaskoczyć). Serio, uważam, że w każdym gatunku można znaleźć prawdziwe perełki. Ale jednak to właśnie ten gatunek będzie królował.
Będę polecać różne fajne produkty, będę też pozdrawiać. Tak jak Piotr Fronczewski w spocie z grami komputerowymi. Mam również nadzieję, że moje suche żarty nie spowodują, że kupicie sobie nawilżacz powietrza (facepalm). Chociaż… Koreanki tak robią i mówią, że to jest spoko na cerę. A jak już przy tym jesteśmy, to o azjatyckiej pielęgnacji też na pewno sporo opowiem.
Jeśli dotrwaliście do końca, możecie być z siebie dumni – to by było na tyle. Ja po takiej ilości nawiasów bym… pewnie dopisała ich jeszcze kilka.