Moje Top 10 electro swingowych hitów, których jeszcze nie recenzowałam! Odcinek specjalny z okazji 50 recenzji z serii LadyDot Review / Część 1
If you want to read this review in English, you can do it on Electro Swing Thing website.
Kwiecień to dla mnie szczególny miesiąc. Niedawno miałam urodziny, a teraz mam kolejną okazję do świętowania: piszę dla Was już 50 recenzję z serii LadyDot Review – serii, która była spełnieniem moich najskrytszych marzeń. Pomyślałam, że tym razem muszę przygotować dla Was, moi kochani czytelnicy, coś naprawdę ekstra. Nie mogłam doczekać się, aż będę mogła opowiedzieć Wam o 10 moich ulubionych electro swingowych utworach, których jeszcze do tej pory nie recenzowałam. Prawie z każdą z tych piosenek związana jest jakaś historia, wspomnienie, pozytywna chwila w moim życiu… Mam nadzieję, że Wy też w tych utworach odkryjecie coś, co sprawi, że choć przez chwilę się uśmiechniecie. Znacie mnie już trochę i wiecie, że lubię pisać długie teksty, dlatego dziś poznacie 5 moich ulubionych piosenek, a za tydzień – kolejne 5. A, i jeszcze jedno: kolejność utworów w notowaniu jest totalnie przypadkowa!
Parov Stelar – „Booty Swing”
Na liście moich Top 10 hitów po prostu nie mogło zabraknąć kogoś, od kogo moja przygoda z tym gatunkiem się zaczęła. Parov Stelar nie tylko stworzył electro swing, lecz także przyczynił się do ukształtowania mojego gustu muzycznego. Gdy tylko mam okazję zaprezentować komuś electro swing, zazwyczaj rozpoczynam odtwarzanie playlisty od „Booty Swing”. I wiecie co? Większość moich znajomych wtedy mówi do mnie „Ania, czy możesz polecić mi jeszcze inne electro swingowe piosenki? To jest naprawdę dobre!”. Jak widać, nie tylko mnie ten genialny utwór porywa do tańca! Co ciekawe, pierwszy raz usłyszałam „Booty Swing”… również przez przypadek! Tę piosenkę pokazał mi dawny znajomy, który wiózł mnie na imprezę. To było chyba 11 lub 12 lat temu. Haha, można powiedzieć, że od tamtej pory w moim domu ciągle trwa electro swingowa impreza! Ciekawostka: sample wykorzystane w „Booty Swing” Parov Stelar wziął z kompozycji Lil Harding Armstronga z 1938 roku – „Oriental Swing”. Cudownie odświeżony stary, dobry swing to zdecydowanie coś, co uwielbiam!
Wolfgang Lohr & Loredana Grimaudo – „Twenties”
Wiele razy pisałam Wam o tym, że Wolfgang Lohr idealnie dopasowuje wokalistki do swoich utworów. Do „Twenties” zaprosił Loredanę Grimaudo, którą doskonale znacie z zespołu Swingrowers. Nie jestem w stanie opisać, jak pozytywne emocje wywołuje we mnie ten utwór! Uwielbiam w nim ten słodki, a jednocześnie drapieżny głos Loredany, która tak fantastycznie buduje napięcie i wprowadza nas w ten oldschoolowy vibe. O muzyce mogłabym rozpisywać się bez końca, bo te charakterystyczne bębny w połączeniu z melodią płynącą z trąbki sprawiają, że po prostu mam ciarki. Wsłuchajcie się w ten motyw, który wybrzmiewa między słowami w refrenie, a potem elektryzuje nas podczas trwania solówki. Przy „Twenties” chyba nikt nie jest w stanie podpierać ściany.
Macie w planach zorganizowanie imprezy w stylu lat 20. XX wieku? Koniecznie umieśćcie tę piosenkę na swojej playliście! Aaa, i oczywiście możecie mnie też zaprosić. Haha! 🙂
Klischée – „Du pays des couleurs”
W tym zestawieniu po prostu nie mogło zabraknąć Klischée! Ostatnio to właśnie oni wiodą prym na moich playlistach i zachwycają mnie za każdym razem, gdy wydają kolejne nowe utwory. Muszę się Wam przyznać do tego, że gdy pierwszy raz słuchałam albumu „Bend The Rules” z 2016 roku, nie byłam nim aż tak bardzo zachwycona. Wróciłam do niego w tym roku i odkryłam całe mnóstwo perełek. Jedną z nich jest właśnie „Du pays des couleurs”. Nie jest to typowo electro swingowa piosenka, ale wcale mi to nie przeszkadza – uwielbiam łączenie różnych nurtów muzycznych.
Już kiedyś wspominałam Wam o tym, że uwielbiam piosenki śpiewane w języku francuskim. Ten melodyjny francuski rap w połączeniu mocnymi uderzeniami bębnów jest wprost niesamowity! Nie mam pojęcia dlaczego, ale cały utwór kojarzy mi się totalnie z indiańskimi brzmieniami. W tym momencie marzy mi się letni wieczór, ognisko gdzieś przy plaży, zachód słońca i „Du pays des couleurs” w przenośnym głośniku. 🙂
Z płyty „Bend The Rules” polecam Wam również niesamowicie pozytywne „Come with Me” oraz naprawdę genialne „Swing It Like Roger”. Tak właściwie to przesłuchajcie cały ten album. Gdy porównacie go na przykład z płytą „Touché” z 2012 roku i EP-ką „Late Check-Out” z 2021 roku, zobaczycie, jak bardzo Klischée są wszechstronni i zdolni!
Annella – „Kisse Misse”
Gdy tworzyłam ten tekst, zdałam sobie sprawę z tego, że jeszcze ani razu nie miałam okazji napisać o Annelli i jej piosenkach. Według mnie jest jedną z najlepszych electro swingowych wokalistek. Posłuchajcie chociażby „Kisse Misse” – słyszycie tę ekspresję, niesamowitą siłę wokalu i cały ogrom umiejętności modulowania głosu? Za każdym razem, gdy ją słyszę, jestem pod ogromnym wrażeniem jej talentu. Jednak to oczywiście nie wszystko, bo jej utwory są naprawdę doskonale dopracowane instrumentalnie – a usłyszałam to dopiero wtedy, gdy zainwestowałam w bardzo dobre głośniki. Serio! Pamiętam, że byłam w szoku, gdy usłyszałam w „Kisse Misse” tę całą paletę różnych dźwięków. Całe mnóstwo elektronicznych elementów, typowe dla swingu instrumenty dęte i przede wszystkim genialne, absolutnie doskonałe solo pod koniec utworu, zagrane najprawdopodobniej na klarnecie. Wszystko to w połączeniu z tym drapieżnym głosem Annelli brzmi po prostu wspaniale. Kobiety w electro swingu mają naprawdę niesamowitą moc.
Dimaa – „Morning Coffee”
To jest chyba jedno z moich najnowszych electro swingowych odkryć, które niesamowicie podnosi mnie na duchu i dodaje pozytywnej energii. Można powiedzieć, że działa na mnie jak poranna kawa! Jeszcze nie zdążyłam przesłuchać całej dyskografii Dimaa, ale chcę to w najbliższym czasie nadrobić. Dlaczego? Bo te wszystkie gypsy-dźwięki, z których korzysta ten artysta, tak cudownie komponują się z jego szalonymi miksami oraz dużą (naprawdę baaardzo dużą!) ilością melodii przygrywanych na pianinie.
Nie mam pojęcia, dlaczego do tego notowania wybrałam właśnie „Morning Coffee”. Może jest to spowodowane tym, że ten utwór całkiem niedawno ekspresowo poprawił mi humor, chociaż myślałam, że nic nie jest w stanie podnieść mnie na duchu. Na swojej playliście mam całe mnóstwo piosenek, które uwielbiam. Ostatnio, gdy kolega poprosił mnie o polecenie jednego electro swingowego utworu, przesłałam mu „Morning Coffee”. Niech wieść o tym artyście niesie się dalej, a ja czekam, aż Dimaa zaskoczy nas nowymi fantastycznymi kompozycjami.
Tak jak obiecałam, to jeszcze nie wszystko! Zapraszam Was na drugą część tego specjalnego wydania. Za tydzień poznacie kolejne 5 moich ulubionych electro swingowych utworów!
Wasza LadyDot 🙂