-
Hybryda gatunków muzycznych: recenzja płyty „Hybrid” Swingrowers
If you want to read this review in English, you can do it on Electro Swing Thing site. Bardzo często oczekujemy od naszych ulubionych zespołów, by cały czas tworzyli podobną muzykę. Wtedy jesteśmy pewni, że trafi w nasz gust w stu procentach. A co w sytuacji, gdy zaczynają sięgać po zupełnie inne gatunki muzyczne, eksperymentować? To bywa różnie. W moim przypadku oczekiwania były całkiem inne. Szczerze muszę przyznać, że chyba niewystarczająco wierzyłam w możliwości Swingrowers, pomimo tego, że są naprawdę genialni. Wydając płytę „Hybrid”, udowodnili, jak bardzo są wszechstronni. Pokazali nam, że są gotowi, by podbić cały świat oraz zdobyć rzeszę fanów – nie tylko tych, którzy kochają electro swing.…
-
Swing hop w najlepszym wydaniu: recenzja utworu LVDS – Time Tripping
If you want to read this review in English, you can do it on Electro Swing Thing site. Pamiętacie, jak całkiem niedawno napisałam na swoim blogu recenzję płyty Golden Days autorstwa LVDS (możecie przeczytać ją tutaj)? Nazwałam go wtedy geniuszem swing hopu. Wspomniałam również o tym, że czuję, że przed nim jest naprawdę wielka kariera i ten młody kompozytor osiągnie bardzo dużo. Gdy wczoraj na YouTube wypuścił Time Tripping, już po pierwszych taktach wiedziałam, że się nie zawiodę. I teraz mogę powiedzieć, że słowo „geniusz” wcale nie było przesadzone. Taka jest prawda. Time Tripping elektryzuje już od samego początku. Od pierwszych dźwięków pianina, które za chwilę genialnie dopełnia lekko smutna,…
-
Electro swing z polskiego podwórka: recenzja utworu Mr. Jazzek – Break It Up
Pierwszy raz zdarza mi się, że mogę zrecenzować electro swingową nowość jeszcze przed oficjalną premierą. Kilka dni temu, podczas luźnej rozmowy, Jacek Janaszkiewicz, znany pod pseudonimem Mr. Jazzek, zaproponował mi, czy nie chciałabym posłuchać świeżego numeru Break It Up, który będzie wydany przez wytwórnię Electro Swing Thing. No to mówię, bardzo chętnie, nawet coś o tym napiszę, bo polska drużyna electro swingowa musi trzymać się razem. I choć dopiero zaczynam swoją przygodę z pisaniem na temat tego genialnego i bardzo prężnie rozwijającego się gatunku muzycznego, to już czuję się w tej społeczności jak w rodzinie. Szkoda tylko, że w Polsce reprezentuje ją tylko i wyłącznie Jazzek. Ale koniec smutkowania, przejdźmy…
-
Recenzja książki: „WHAM! George i ja”
Jeśli wcześniej kojarzyliście WHAM! głównie z „Last Christmas”, który katowany jest przez rozgłośnie radiowe mniej więcej od połowy października aż do początku stycznia, bądź też po prostu z tego względu, że śpiewał tam genialny George Michael, to heloł, witajcie w klubie. No dobra, znałam trochę więcej ich kawałków, ale nigdy nie byłam ich wierną fanką, rozpaczającą nad tym, jak mało nagrali, że mogliby więcej, że szkoda, bo szybko zakończyli działalność. Jednak gdy namiętnie zaczęłam wypożyczać książki z biblioteki (naprawdę, po rzuceniu palenia chyba właśnie to stało się moim nałogiem, nigdy tyle nie czytałam!), poszukując nowej muzycznej wiedzy, zapragnęłam sięgnąć po pozycję napisaną przez Andrew Ridgeleya (czyli drugą połowę duetu WHAM!)…