Dimaa i jego najlepsze electro swingowe hity! Recenzja wybranych piosenek z trzech płyt Dimaa
If you want to read this review in English, you can do it on Electro Swing Thing website.
Pamiętacie, jak w pierwszej części mojej jubileuszowej recenzji Top 10 electro swingowych hitów (możecie ją przeczytać tutaj) pisałam o tym, że Dimaa to moje nowe muzyczne odkrycie? Obiecałam sobie, że przesłucham jego płyt. Zaczęłam od „Quartier Latin” z 2018 i byłam totalnie zachwycona. A potem nie mogłam przestać i sięgnęłam po „Out of Time” z 2015 i „1er Jet (Electro Swing)” z 2012 roku. Uznałam, że wybiorę po kilka piosenek z każdego z tych albumów i zrecenzuję je dla Was. Mam nadzieję, że będziecie nimi równie oczarowani jak ja, gdy usłyszałam je pierwszy raz! Kolejność recenzowania jest przypadkowa, ale dla ułatwienia, obok tytułu utworu, napiszę Wam, z jakiego albumu pochodzi. To co, zaczynamy? 🙂
„Make Me Enjoy !” („1er Jet (Electro Swing)”, 2012)
To była pierwsza piosenka autorstwa Dimaa, którą przesłuchałam. I to właśnie „Make Me Enjoy !” zachęciło mnie do dalszego zapoznania się z twórczością tego artysty. Ten utwór sprawia, że naprawdę natychmiastowo się rozweselam! Wsłuchajcie się w tę mocną linię basową z charakterystycznymi swingowymi samplami. Dimaa doskonale bawi się tutaj miksami, przez co piosenka nie jest ani trochę monotonna – pomimo wielu powtarzających się elementów. Co jeszcze usłyszycie w „Make Me Enjoy !”? Przede wszystkim całe mnóstwo dźwięków zagranych na pianinie lub syntezatorze. Od razu można zauważyć, że Dimaa używa do produkcji swoich utworów „prawdziwego” instrumentu i sam komponuje melodię. To zdecydowanie zasługuje na docenienie. To, co uwielbiam w jego twórczości, to przede wszystkim ograniczenie tekstów utworów do totalnego minimum. Dzięki temu możemy skupić się na całym mnóstwie wybornie dobranych dźwięków!
„Afro Swing” („Quartier Latin”, 2018)
Uwielbiam, gdy artyści podczas tworzenia swoich utworów, korzystają z wpływów innych gatunków muzycznych oraz inspirują się muzyką świata. Ostatnio zachwycałam się indiańskimi motywami w piosence Klischée – „Du pays des couleurs”. A teraz rozpływam się nad Dimą i jego „Afro Swing”. Jest to utwór, który otwiera album „Quartier Latin” i wprost doskonale zapowiada to, czego możemy się spodziewać od piosenek, które Dimaa na nim zamieścił. Delikatnie popowy początek z subtelnymi afrykańskimi elementami totalnie nie zdradza nam wszystkiego o „Afro Swing”. Na zmianę vibe’u nie musimy zbyt długo czekać, bo już po chwili (a właściwie około 01:30) Dimaa zaskakuje nas fantastycznym połączeniu tego motywu z wybornym, naprawdę znakomitym electro swingiem. Utwór jest dość spokojny i doskonale nadaje się do wakacyjnego chillowania na plaży – tak przynajmniej sobie to wyobrażam. Szum morza, palące słońce i odpoczynek w cieniu palm – jak w Afryce!
„Gotan City” („Quartier Latin”, 2018)
Ten utwór jest ten piękny, że właściwie mogłabym nie pisać o nim nic – wystarczy go po prostu posłuchać. Jednak znacie mnie dość dobrze i nie mogłabym odpuścić sobie takiej okazji! Ten swing hopowy rytm sprawia, że jakimś cudem przenoszę się zupełnie do innego świata – świata refleksji i sentymentalnych przemyśleń z odrobiną nostalgii. Moje serce rozgrzewa ta genialna latynoska gitara, którą w „Gotan City” słychać naprawdę bardzo wyraźnie. Fantastycznie łączy się z subtelnym pianinem i wybrzmiewającą od czasu do czasu sekcją dętą (choć wydaje mi się, że jest to brzmienie wyłącznie trąbki, ale nie jestem do końca pewna). Dla mnie ten utwór jest istną mieszanką gatunkową. Solo gitarowe w latynoskim stylu pasuje tutaj zaskakująco dobrze. Bo sztuką nie jest tworzyć electro swing – sztuką jest doskonale połączyć ten gatunek muzyczny z zupełnie innymi brzmieniami.
„Fausse Coupe” („Quartier Latin”, 2018)
Po tej sentymentalnej muzycznej podróży, zachęcam Was do przesłuchania innego doskonałego utworu – również z płyty „Quartier Latin”. Jest o wiele szybszy, bardziej pogodny i zdecydowanie energetyzujący! „Fausse Coupe” zaczyna się bardzo podobnie jak duża część electro swingowych utworów. Ale to, co dzieje się później sprawia, że zmieniam zdanie i sądzę, że jest totalnie niepowtarzalny! Znajdziecie tu całe mnóstwo elektronicznych elementów. Momentami mam wrażenie, jakby wszystko dookoła mnie się elektryzowało, a dookoła strzelały pioruny! Uwielbiam takie efekty w muzyce – bardzo chętnie stosuje je między innymi Duke Skellington (całkiem niedawno pisałam o jego piosence „Boomtown Boom” – tutaj możecie przeczytać recenzję). „Fausse Coupe” to dla mnie kwintesencja francuskiej muzyki elektronicznej, której jestem ogromną fanką. W tym roku prawdopodobnie Francja będzie jednym z naszych przystanków podczas Eurotripa. Już zaczęłam szukać letnich festiwali – udział w chociaż jednym z nich będzie spełnieniem moich marzeń!
„0 O’clock” („Out of Time”, 2015)
Każdy, kto choć trochę lubi electro swing, chcąc nie chcąc, musi też lubić klasyczny swing, który zainspirował artystów do stworzenia z niego nowego, odświeżonego gatunku. Jeśli zdecydowanie bardziej wolicie „swing” niż „electro”, to w utworze „0 O’clock” z genialnego albumu „Out of Time”, usłyszycie go właściwie w prawie każdym momencie. Intro jest naprawdę fantastyczne. Oprócz doskonale nam znanych swingowych sampli, znajdziecie tam… elementy stepowania! Ten dodatek świetnie podkręca całą oldschoolową atmosferę. Stare instrumenty tak cudownie komponują się tutaj z subtelnymi elektronicznymi motywami. W niektórych momentach mam naprawdę duże wątpliwości – czy słuchając tej piosenki, jestem w teraźniejszości, czy już przeniosłam się myślami do czasów, kiedy na parkietach królował stary, dobry swing?
„Mister Fly” („1er Jet (Electro Swing)”, 2012)
Haha, z tą piosenką mam naprawdę fantastyczne skojarzenie. Nie wiem, czy Wam o tym mówiłam, ale całkiem niedawno wygrałam w konkursie konsolę DJ-ską. Uznałam, że jest to znak i chętnie zaczęłam miksować ze sobą różne utwory. Co prawda, nie wychodzi mi to jeszcze tak profesjonalnie, jakbym tego chciała, ale wiem, że praktyka czyni mistrza! 🙂
To właśnie „Mister Fly” użyłam do stworzenia swojego pierwszego miksu. Postanowiłam ją połączyć z innym, dość podobnym utworem, czyli NB – „Lol”. Słyszeliście już tę świetną węgierską piosenkę? Jeśli nie, to koniecznie dodajcie ją do swojej playlisty. Motyw przewodni w tej kompozycji jest dokładnie taki sam jak w „Mister Fly”. Jednak to Dimaa był pierwszy, gdyż ten utwór powstał w 2012 roku, a „Lol” – 5 lat później.
Na pierwszym planie ponownie słyszymy to doskonałe, swingowe pianino, tak bardzo typowe dla stylu grania Dimyy. Ja uwielbiam takie rytmy, a Wy?
„Magic Tree” („Quartier Latin”, 2018)
Gdyby Dimaa był bardziej znany w Polsce (a obiecuję, że zrobię co mogę, by jego twórczość poznało jak najwięcej ludzi), to „Magic Tree” zawładnęłoby polskimi klubami – gwarantuję! Ten motyw, który usłyszycie od 00:32, to jest po prostu muzyczny ogień! Sekcja dęta po prostu szaleje! Dzięki dodaniu elektronicznych elementów i całego mnóstwa genialnych miksów, Dimaa osiągnął fantastyczny electro swingowy klubowy utwór.
„Quartier Latin” to album pełen wielu muzycznych niespodzianek. A „Magic Tree” pasuje tutaj naprawdę doskonale. Mam nadzieję, że ta piosenka rozkręci niejedną imprezę w Waszym domu – z utworem „Magic Tree” poczujecie się tak, jakbyście byli w dobrym europejskim klubie!
„The Way of Life” („Out of Time”, 2015)
Moją życiową drogą stała się muzyka. Jestem szczęśliwa, mogąc powiedzieć, że łączę swoją codzienną pracę z moją największą pasją. Myślę, że tak samo mógłby stwierdzić Dimaa. Gdzieś czytałam, że tworzy muzykę do zwiastunów. Jednak ja cały czas liczę na to, że powróci do swoich korzeni i ponownie zaskoczy nas jakimś genialnym electro swingowym utworem, pokroju „The Way of Life”. Dużo klasycznego swingu, całe mnóstwo wokali z nałożonymi efektami i ta czarująca gitara w tle… Piosenka jest dość długa – trwa 4 minuty. Jednak spokojnie, na pewno Was nie znudzi! Jest tak różnorodna, że każdy moment w „The Way of Life” na pewno czymś Was zaskoczy i zachwyci!
„Andrew” („1er Jet (Electro Swing)”, 2012)
Początek brzmi jak typowy electro swing, prawda? Jednak już po chwili zauważycie, że „Andrew” to naprawdę znakomity swing hop. To typowe, lekko spowolnione tempo w połączeniu z wokalami, na które nałożone są rozmaite efekty brzmi po prostu doskonale. Z topowych swing hopowych artystów na pewno kojarzycie LVDS’a – jednak zauważcie, że jego stylistyka nieco różni się od utworów Dimyy. „Andrew” to piosenka, przy której nie da się nie kołysać lub rytmicznie podrygiwać. Gdy zbliża się refren, już mam gęsią skórkę. Zamknijcie oczy i wczujcie się w te swobodnie przepływające dźwięki, które z uszu natychmiast popłyną do Waszego serca. Ja jestem oczarowana – czuję się trochę tak, jakbym była w muzycznym transie. A na koniec już totalnie odpływam – znów przez to charakterystyczne pianino! P.S. Wy też chcielibyście usłyszeć duet LVDS & Dimaa? Ja bym była zachwycona!
Podsumowanie
W bardzo krótkim czasie, Dimaa stał się jednym z moich ulubionych electro swingowych artystów. Dla mnie jego utwory to prawdziwa muzyczna magia. Doskonale łączy stare sample ze współczesnymi elektronicznymi trendami, jednocześnie kreując swój własny, niepowtarzalny styl. Nie jestem w stanie opisać Wam wszystkich piosenek jego autorstwa, które mi się podobają – jest ich naprawdę o wiele więcej niż umieściłam na tej liście. Zachęcam Was jednak do przesłuchania wszystkich trzech albumów – jestem pewna, że znajdziecie w nich coś dla siebie. Mam nadzieję, że na wielki powrót Dimyy nie będziemy musieli jeszcze długo czekać – tak bardzo chcę posłuchać jego nowych utworów. Bo wiem, że na pewno będą znakomite! 🙂