Electro swing,  Moja WIZja muzyki

Właśnie tak brzmi wolność! Sentymentalna podróż na Węgry z Szigeti Juli – „Don’t Stop”

If you want to read this review in English, you can do it on Electro Swing Thing site.

Kocham Węgry. Przed pandemią jeździłam tam minimum raz w roku. Kiedyś nawet miałam marzenie, by mieszkać w Budapeszcie. Uwielbiam:

  • węgierską kuchnię (gulasz mogłabym jeść codziennie),
  • język węgierski (pomimo tego, że jest tak trudny, że nic z niego nie rozumiem – z polskim łączy go jedynie to, że ciągle słychać w nim „sz” :)),
  • a przede wszystkim uwielbiam Węgrów. Jest w nich niesamowita energia, lubią dobrze się bawić i są pozytywnie nastawieni do Polaków. Mamy nawet powiedzenie: „Polak, Węgier, dwa bratanki”!

Już wiecie, o czym dziś napiszę: Szigeti Juli wydali ostatnio nowy utwór – „Don’t Stop”. Nie zatrzymując się, przejdźmy do konkretów!

Już na samym początku słyszymy wyraźny rytm wybijany przez perkusję, którą doskonale uzupełniają subtelne dźwięki keyboardu. Koniecznie zwróćcie uwagę na przerwy między zwrotką a refrenem, bo tam keyboard i saksofon doskonale ze sobą współpracują. Ten motyw bardzo szybko wpada w ucho. Ja nucę go już przez cały dzień!

„Don’t Stop” to singiel wypełniony po brzegi słonecznym, electro swingowym saksofonem, energetycznym wokalem (od razu mam ochotę zacząć się uśmiechać!), fantastyczną, delikatną gitarą i bardzo przyjemną melodią keyboardu. Prawdziwy „swing in Spring”. 🙂
Na pewno zauważyliście, że gdy Juli kończy swoją partię wokalną, to w wielu momentach jej głos płynnie przechodzi w dźwięki saksofonu. To naprawdę doskonale brzmi.

Wcześniej wspomniałam, że bardzo lubię węgierski. I wiecie co? Bardzo chętnie posłuchałabym wersji „Don’t Stop” właśnie w tym języku. Gwarantuję, że na pewno byłby to hit na tamtejszych listach przebojów!
Nowy utwór od Szigeti Juli słuchałam z ogromną przyjemnością. Po dłuższym namyśle mogę powiedzieć, że to właśnie „Don’t Stop” jest według mnie ich najlepszą piosenką. I po części to właśnie dzięki temu nowemu wydaniu z optymizmem patrzę w przyszłość wierząc, że bardzo szybko znajdę się znowu na Erzsébet tér lub pójdę do jednego z ulubionych pubów na Kazinczy utca (oczywiście w Budapeszcie). A wtedy bardzo chętnie wypiję z Juli i jej zespołem kieliszek Tokaju nad brzegiem Dunaju! 🙂

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *